W wielu starszych przekazach lub współczesnych artykułach o szamanach zauważyłem iż Szamani posiadali fajki, przeróżne, gliniane, drewniane, kamienne itd. Ostatnio natrafiłem na artykuł o Peruwiańskim szamanie który dymem tytoniowym odstraszał złe duchy, wyganiał a nawet leczył. Jako że już wcześniej pykałem sobie fajeczkę do medytacji, zainteresowało mnie to bardzo, skoro kadzidła oczyszczają atmosferę, a naturalne zrobione są z ziół itd, to przecież czysty tytoń to też roślina. Mi osobiście takie "fajczenie" pomaga oderwać się od świata, skupić na medytacji, i zauważyłem że  Aura miejsca w którym medytuje rzeczywiście robi się przyjazna, spokojna, wyciszona. Plus jeszcze ładnie pachnie :) Więc jeśli jesteście pełnoletni i macie niespokojną duchowo okolicę, łapcie za fajeczkę (najtańsze kukurydzianki kosztują 5 zl) I kupcie jakiś niearomatyzowany tytoń. Lub najlepiej sami sobie wyhodujcie ususzcie i przygotujcie (więcej z tym zabawy ale zaoszczędzicie sporo pieniędzy bo fajkowe są niestety drogie 20-60 zł, plus satysfakcja z tego że się swój własny tytoń wyrabia(tak jest to zgodne z prawem w Polsce dopóki nie idzie na sprzedaż) 


Przypominam jednak że to też szkodzi zdrowiu, ryzyko raka ust, bla bla bla, poza tym żeby palić fajkę codziennie trzeba mieć około 3 fajki, więc mniejsze ryzyko uzależnienia. FAJKĄ SIĘ NIE ZACIĄGA. Unikajcie tytoni Alsbo i Poniatowski - chemia i pieniądze w błoto, warto się zastanowić nad wyborem tytoniu i samym sobą czy warto zaczynać palenie jak się nie paliło. Osobiście preferuje Springwater, ale najlepiej przed wybraniem sie do trafiki przekopać fora fajkowe.

Tyle na dzisiaj, wybaczcie za lekki chaos wypowiedzi. Jeśli eksperymentowaliście z fajką i magią lub będziecie , podzielcie się tym tutaj :)